Pierwsze fotki w nowym studio – i oczywiście Młoda – bo i któż by inny. 🙂
Powiedzmy sobie szczerze. Jura to nie Alpy, szczególnej filozofii w przejechaniu tego zakątka Polski na rowerze nie ma. Jura ma jednak w sobie coś wciągającego. Ruiny zamków i formacje skalne wyrastające nagle spośród piaszczystych łach porośniętych lasami bukowymi i sosnowymi… wolne przestrzenie, pustynie (no dobra – z nazwy jedynie tylko, bo to porośniętymi karłowatymi świerczkami albo sosenkami łachy piachu wielkości sporego boiska piłkarskiego typu Orlik…) Tak czy owak moaj wycieczka przerwana została przez deszcze i burze, które akurat w tym okresie postanowiły przetoczyć się nad Jurą i Górnym Śląskiem. I o tyle, o ile jazda i fotografowanie tuż przed i po burzy ma jakiś urok i dreszcz emocji, tak przedzieranie sie przez ścianę deszczu jest dla mnie zupełnie bez sensu. Zjeździłem więc tylko północną część Jury, zwiedzanie południowej części krainy – czyli Ojcowa i okolic zostawiwszy na inny termin – coś mi chodzi po głowie jesień???
Ruiny zamku w Mirowie.
W przydrożnym zajeździe pod Olsztynem (nie mylić z tym na Mazurach… oj, przepraszam… Warmii) – generalnie chodzi nie tyle o kostkę czy barierkę, ba! nawet nie o kawałek przecudnej urody stojaka stalowego, a o ulewę, która wespół-zespół z burzą zaskoczyła mnie nagle i niespodziewanie.
Widok ze wzgórza zamkowego w Olsztynie. Burza już przeszła, ale ciągle popadywało – co widać po zasmarkanym deszczem obiektywie.
Bobolice – zamek
U podnóża zamku w Bobolicach – jak widać nie tylko w Stanach są skałki typu Mesa Arch…:)
Tradycyjnie, jak co rok, zameldowaliśmy się rodzinnie w biurze Komitetu Centralnego Zjednoczonej Rewolucyjnej Partii Srebrnogórskiej, żeby swoją obecnością uświetnić obchody Święta Pracy. Wespół z setkami towarzyszy i towarzyszek przybyłych na te uroczystość z całego kraju pieszo, konno lub zmotoryzowanie daliśmy się ponieść rewolucyjnej idei zamiany świata dobrego na ten jeszcze lepszy. Towarzysze meteorolodzy odpowiedzialni za pogodę stanęli na wysokości zadania i na wszystkich odcinkach dali przykład swoich wysokich kompetencji w zarządzaniu aurą, która czując podniosłą chwilę zalała Stolicę Rewolucji falą upału, na koniec oddając honorową salwę burzową na cześć towarzyszy organizatorów.
dop. cenz.: Materiał został dopuszczony do emisji przez Wydział Kontroli Publikacji ZSRS. NALEŻY OGLĄDAĆ Z DŹWIĘKIEM.
Po pól roku rozterek, wahań i zasatanawiania się, czy wybrać facebook zupełnie i zrezygnować z prowadzenia bloga do szedłem do wniosku, że korporacja fejsbukowa nie jest warta tego, żeby rezygnować dla niej z prowadzenia swojego własnego kącika w sieci. Facebook oczywiście pozostanie swego rodzaju tablicą informacyjną i miejscem do szybkiego notowania i powiadamiania, jednak główny nurt płyną będzie przez jacekzych.pl – a nie przez „fejsa”.
Miło mi, że ciągle jeszcze zaglądacie tu – czasem pewnie przez przypadek, czasem jednak, jak pokazują statystyki – świadomie. Zabieram się do pracy i nie pozowolę Wam zbyt długo czekać na kolejne wpisy.
Czuwaj!